przypomniały mi sie narodziny Jamesa.
Cissy znieruchomiała. - Naprawde? - powiedziała drwiaco, tulac lwa i patrzac w okno. - Tak. - A moje? Te¿ sobie przypomniałas? Byłam twoim pierwszym dzieckiem. - Złociste oczy dziewczyny rzucały jej wyzwanie. Marla poczuła sie winna. Miała ochote skłamac, ale nie zrobiła tego. Cissy natychmiast by ja przejrzała. Kłamstwo mogłoby tylko pogorszyc sytuacje. - Jeszcze nie. Cissy gwałtownie wypusciła powietrze. Jej wargi wykrzywił usmiech bolesnej ironii. - To pewnie ju¿ sobie nie przypomnisz. Nigdy - powiedziała. - Oczywiscie, ¿e sobie przypomne. Daj mi tylko troche czasu. - Marla dotkneła znowu policzka dziewczyny, ale Cissy drgneła i odsuneła sie szybko, jak oparzona. - Wiesz, ¿e wpadłas tu jak bomba jakis czas temu. Zachowywałas sie jak wariatka, jakbys zobaczyła ducha albo cos w tym rodzaju i przeraziłas mnie na smierc. - Och, kotku... - A potem - przerwała jej Cissy, podnoszac troche głos - a potem... a potem... znalazłam cie na korytarzu... wymiotowałas i krzyczałas i... och, mamo. - Głos nagle jej sie załamał. Marla miała wra¿enie, ¿e peknie jej serce. Chciała chwycic córke w ramiona i mocno przytulic. Obiecac, ¿e ju¿ jej nigdy nie zostawi. Ale kiedy dotkneła ramienia Cissy, dziewczyna 228 podskoczyła i odsuneła sie, kucajac w najdalszym kacie łó¿ka. Marla westchneła cie¿ko i wstała. Nie potrafi nawiazac kontaktu z własna córka, pogarsza tylko i tak ju¿ okropna sytuacje. Nick czekał na nia, oparty ramieniem o framuge drzwi. Ruszył za Marla korytarzem. - Ona mnie nienawidzi - szepneła Marla, idac do windy. Nick przytrzymał drzwi i Marla weszła do kabiny. - To nastolatka. A ty jestes jej matka. Wszystkie nastolatki zachowuja sie tak. jakby nienawidziły swoich matek. - Nacisnał guzik. - Nie, tu chodzi o cos wiecej. - Nie martw sie tym dzisiaj. - Jednym palcem dotknał brody, unoszac głowe Marli i zmuszajac ja, by spojrzała mu w oczy. - Myslisz, ¿e mam wa¿niejsze rzeczy na głowie? - Skup sie na swojej pamieci. Postaraj sie przypomniec sobie jak najwiecej. - Wierz mi, niczego bardziej nie pragne. Nick spojrzał na jej usta i przez chwile Marla miała wra¿enie, ¿e zaraz pocałuje jej zmaltretowane wargi. Powietrze w windzie nagle zgestniało, ale kabina zatrzymała sie na pierwszym pietrze i Nick opuscił dłon. Drzwi sie otworzyły, w holu czekała na nich Eugenia. Koscistymi palcami bawiła sie wiszacym na jej szyi sznurem