- Nigdy by jej nie skrzywdził - zaprotestowała Lucy.
- Może nie fizycznie, ale całe szczęście, że w zeszłym tygodniu byłem u White'a i uciszyłem go, nim zaszkodził jej reputacji. Panna Havers wytrzeszczyła oczy. - A co mówił? - spytała szeptem. - Rzeczy, których młoda dama nie powinna usłyszeć. - O Vixen? Marley z powagą skinął głową. - Był pijany i tylko dlatego nie rzuciłem się na niego z pięściami. - Wziął dziewczynę za rękę. - Jeśli wyczujesz, że grozi jej jakieś niebezpieczeństwo, zawiadom mnie natychmiast. Boję się o nią. Jest... moją dobrą przyjaciółką. - Muszę z nią o tym porozmawiać. - Tak uważasz? Ścisnęła jego palce. - Tak. Powinna wiedzieć, czego się spodziewać. Na pewno istnieje jakieś rozsądne wyjaśnienie. - Zależy mi na jej bezpieczeństwie. I brakuje mi naszych wspólnych zabaw. - Ostatnio jest dużo poważniejsza - stwierdziła panna Havers w zamyśleniu. - Ale nie martw się, będę miała oczy otwarte. Zabrał rękę i wstał. - Dziękuję, Lucy. Zobaczymy się wkrótce. Schował się za kolumną, zanim Victoria wróciła na swoje miejsce. Kiedy Lucy nachyliła się i zaczęła coś do niej szeptać, uśmiechnął się do siebie. Wymykając się ukradkiem z salonu, omal nie pogwizdywał. - Sinclairze, nie musisz tego robić. Victoria stała przy oknie, gdy jej mąż, w samej koszuli z podwiniętymi rękawami, przemeblowywał z armią lokajów gabinet na parterze. Właśnie wspólnymi siłami próbowali dźwignąć ciężkie mahoniowe biurko Thomasa. - Mówiłaś, że przechodzą cię ciarki - wysapał Sin. - Ja też czuję się tu nieswojo. Unieś lewy róg, Henley! - Wiem, ale... Uważajcie! W ostatniej chwili złapała kryształowy wazon, który chwiał się na półce. - Niezły refleks. Ale nadal nie zdecydowałaś, gdzie chcesz mieć biurko: pod oknem czy bliżej kominka? - W Grafton House jest dwadzieścia pokojów. Naprawdę nie musisz tu wstawiać dwóch biurek. Jakimś cudem udało się im wypchnąć wielki mebel do holu. Chwilę później Sin wsadził głowę do gabinetu. - Poczekaj chwilę. - Zniknął za drzwiami. - No, chłopcy, chyba zasłużyliśmy na szklaneczkę piwa, nim załadujemy tego potwora na wóz. Odpowiedziały mu entuzjastyczne okrzyki. Gdy w holu zrobiło się cicho, Victoria odstawiła wazon na półkę. Gabinet wyglądał teraz na dużo bardziej przestronny. W miejscu, gdzie stało biurko Thomasa, dywan był ciemniejszy, ale wolała się nie zastanawiać,