Mylił się wszakże co do jednej, najważniejszej rzeczy: John Francis Bourgeois miał dwadzieścia dwa lata, więc kiedy została zamordowana Lucia Santos, był pięcioletnim brzdącem.

  • Gardomir

Mylił się wszakże co do jednej, najważniejszej rzeczy: John Francis Bourgeois miał dwadzieścia dwa lata, więc kiedy została zamordowana Lucia Santos, był pięcioletnim brzdącem.

04 July 2022 by Gardomir

To nie on. Westchnął ciężko. Nie znalazł zabójcy swojej matki. Nie pomścił jej śmierci. I raczej nigdy go nie znajdzie. Wstał i podszedł do okna. Wyjrzał na pustą ulicę. Świtało, miasto pogrążone było jeszcze we śnie. On także potrzebował snu, ale nie mógł zmrużyć oka. Dotknął szyby opuszkami palców, czując ciepło nadchodzącego dnia. Powrócił myślami do wieczoru sprzed tygodnia, kiedy to uwolnił zamkniętą w bagażniku Tinę. Wtuliła się w niego, łkając i dziękując mu za to, że żyje. Zacisnął powieki. Uczucia dławiły go. Nie dane mu było uratować własnej matki, ale uratował Tinę. Schwytawszy Śnieżynkę, ocalił wiele, bardzo wiele dziewcząt. To też była jakaś satysfakcja. Na dodatek, zupełnie jak w bajce, Tina przysięgła, że zmieni swoje życie. Miała zamiar przenieść się do małego miasteczka, gdzie nikt jej nie będzie znał, podjąć pracę i na zawsze zerwać z prostytucją. Santos dał jej nawet trochę pieniędzy, tyle ile zdołał zaoszczędzić. Obiecała, że kiedyś mu odda, chociaż wcale mu na tym nie zależało. Ostatecznie zrobił dla niej to, co obiecał wiele lat temu - wrócił po nią, pomógł. Odszedł od okna, myśląc o matce. Ojej życiu i śmierci. O tym, jak go kochała i jak bardzo, wbrew wszystkiemu, kochała świat. Może właśnie dlatego powinien zapomnieć o nienawiści. Dla niej. Uwolnić się od gniewu i poczucia winy. Od bólu. Tak, trzeba żyć dalej. Stawiać czoło rzeczywistości. Cieszyć się życiem. Że jest się tutaj, w tej chwili. Nie nienawidzić, lecz kochać... Gloria. Gloria miała rację - źle ją osądzał, był głupi, że nie chciał uwierzyć w jej miłość. Domagał się, by dowiodła mu swoich uczuć, jakby sam nie wiedział, co jest wart. Nawet kiedy pojawił się na pogrzebie jej ojca, zrobił to tylko po to, by usłyszeć jej deklarację. Przypomniał sobie Lily. Nienawiść Hope do matki rodziła w Lily nienawiść do samej siebie. Nigdy nie potrafił tego zrozumieć. Nigdy nie mógł pojąć, dlaczego Lily nie potrafiła ujrzeć siebie taką, jaką była naprawdę. Dobrą, kochającą, ze wszech miar godną miłości. On postępował tak samo: nie chciał ujrzeć w sobie człowieka, jakim był naprawdę, wartego miłości Glorii. Wreszcie przejrzał. Przeszłość odeszła. Poczuł się wolny i lekki jak ptak. Kochał Glorię. Zasługiwał na jej miłość. Mógł uczynić ją szczęśliwą. Powinien powiedzieć jej, co czuje. ROZDZIAŁ SIEDEMDZIESIĄTY PIERWSZY Jeszcze wiele tygodni po samobójstwie matki Gloria usiłowała połączyć w całość rozproszone fragmenty ciemnej strony jej życia. Mimo że sprawiało jej to ból nie do wytrzymania, chciała poznać prawdę. Zdawała sobie sprawę, że jeśli tego nie uczyni, nie będzie w stanie żyć dalej. Zaczęła chodzić do psychiatry, który pomógł jej zrozumieć stan matki. Okazało się, że Hope była ciężko chora. Lekarz mówił o paranoi, być może schizofrenii, był przekonany, że gdyby żyła, nie stanęłaby przed sądem. Zamiast do więzienia, trafiłaby do szpitala. Gloria z całego serca pragnęła, by tak właśnie było. Wiedziała jednak, że Hope nie zniosłaby skandalu. Wolała śmierć niż upokorzenie, sama dokonała wyboru. Jej własne doznania były niezwykle pogmatwane. Czuła się osierocona i zdradzona, czuła gniew i bezradność. Żyła w uczuciowym chaosie, pozostawiona sama sobie i całkowicie zdana na łaskę losu. W ciągu dwudziestu czterech godzin jej świat zmienił się raz na zawsze, na domiar złego wszystko, co wiedziała o sobie i swojej matce, okazało się kłamstwem. Raz jeszcze zmuszona była odpowiedzieć sobie na pytanie: Kim jestem? Ukojenia szukała w domu przy River Road. Tu czuła się otoczona miłością rodziny, której prawie nie znała. W tym miejscu odzyskiwała swoje ja. Mijały tygodnie i - być może po raz pierwszy w życiu - zaczynała czuć się znowu sobą. Wbiła motykę w wilgotną ziemię. Czerwcowe słońce paliło plecy, koszula była wilgotna od potu. Promienie słońca, czarna gleba i własny pot - oto ukojenie i szczęście. Wkrótce powinna wrócić do miasta, do klimatyzowanego gabinetu w St. Charles. Odbyła już kilka rozmów z Jonathanem Michaelsem i ich prawnicy przygotowywali właśnie szczegółowe umowy. Nie żałowała swojej decyzji. Przywrócenie pierwotnej świetności Pierron House miało pochłonąć pokaźną sumę. Chciała tu urządzić trzy luksusowe apartamenty gościnne i dwa prywatne. Powinna zatrudnić administratora, który zamieszkałby na miejscu, dwóch przewodników i dozorcę. Nie miała złudzeń, że otwarcie Pierron House dla turystów przysporzy jej profitów, ale też nie zależało jej na wielkich dochodach. W końcu nie robiła tego dla pieniędzy, lecz z miłości. Pierron House współtworzył historię Luizjany, jej własną historię, zatem nie mogła pozwolić, by popadł w ruinę, jak wiele innych pamiątek Południa. Wyprostowała się, otrzepała brudne od ziemi ręce i spojrzała z podziwem na swoją pracę. W ciągu minionego tygodnia posadziła rabaty jednorocznych kwiatów na całym trawniku od frontu. W skrzynkach na galerii pyszniły się czerwone begonie. To dla kobiet, myślała, które mieszkały i pracowały w tym domu. Wciąż czytała ich pamiętniki. Żyła ich marzeniami i smutkami. Lektura przynosiła zrozumienie, zrozumienie rodziło miłość. Mieszkanki Pierron House nie były złymi ludźmi, diablicami, jak uważała jej matka. Były zagubione w świecie, w którym przyszło im żyć. Bezradne, pozbawione wzorców i szans. Świat odmawiał im ich, gardził nimi, lecz nie pomagał wydostać się z upokarzającego położenia. Gloria z uśmiechem wystawiła twarz na ożywczy, słodki powiew idący od Missisipi. Rozumiejąc te kobiety, zaczęła rozumieć samą siebie. Ona także tkwiła przez lata w pułapce, którą zgotowała jej matka. Walcząc o matczyną miłość, usiłowała się zmienić, stać osobą zupełnie inną, niż była w rzeczywistości. Na próżno, bowiem Hope widziała w niej jedynie zło i grzech, nic więcej. W sobie pewnie także. Biedna kobieta, bolesne wspomnienia. Teraz jednak Gloria czuła się wolna. Wolna od dawnych kompleksów i oskarżeń. Pokochała siebie taką, jaką była, i już nigdy nie zamierzała udawać kogoś innego. Usłyszała za plecami warkot samochodu. Odwróciła się i osłoniła oczy dłonią. Santos. W końcu przyjechał. Z bijącym sercem czekała, aż podjedzie bliżej. Brakowało jej go, tęskniła do niego. Uświadomiła sobie w ostatnich tygodniach, że to naprawdę on jest najważniejszym mężczyzną w jej życiu. Wysiadł z auta, stanął przed nią z poważnym wyrazem twarzy. - Dzień dobry, Glorio. - Witaj, Santos. Zastanawiałam się, kiedy przyjedziesz. I czy w ogóle przyjedziesz. - A ja zastanawiałem się, czy chcesz, żebym przyjechał. - Chciałam. Chcę. - Położyła dłoń na jego piersi, na sercu. - Cieszę się, że tu jesteś. Santos ujął w dłonie jej twarz. - Dobrze się czujesz? Martwiłem się o ciebie. Uśmiechnęła się i przykryła jego dłoń swoją. - Tak, bardzo dobrze. - Brakowało mi ciebie. - Mnie ciebie też. Bardzo. Zbliżył usta do jej ust, musnął je lekko. - Coś ci przywiozłem. - Wyjął z kieszeni marynarki małe, mocno zniszczone kartonowe pudełeczko i wcisnął jej w dłoń. - To dla ciebie. Popatrzyła najpierw na pudełeczko, potem na niego i serce ścisnęło jej się ze wzruszenia. Zobaczyła w jego oczach coś, czego do tej pory nie widziała - głębokie, gorące, silne uczucie. Ostrożnie i nabożnie otworzyła wieczko. Wewnątrz, owinięte w bibułkę, leżały kolczyki. Wyjęła jeden z nich i podniosła do światła. W słońcu zalśniło różnobarwne jak tęcza szkło. - Należały do mojej matki - powiedział cicho, zapinając kolczyki w jej uszach. - Nic więcej mi po niej nie ostało. Uwielbiała je. Łzy napłynęły jej do oczu. - Ja też będę uwielbiać. Wzięła go za rękę i pociągnęła do domu, do sypialni. Tam, na wielkim łożu skąpanym w blasku słońca, kochali się żarliwie i gorąco jak wtedy, gdy byli nastolatkami. Gdy byli jeszcze zbyt młodzi, by wiedzieć, że wspólne życie może być rajem. Przez lata zdążyli dojrzeć, zmądrzeć. Teraz już to wiedzieli. „KB”

Posted in: Bez kategorii Tagged: filmy z wątkiem miłosnym dla młodzieży, tatuaże cienie, tarot na dziś,

Najczęściej czytane:

kobiete. Nie ja. - Co ona ma z tym wszystkim wspólnego? -

Wszedł do małego, przytulnego saloniku pełnego kolorowych magazynów i ksia¿eczek z krzy¿ówkami. Kylie oparła sie o poduszki zielonej sofy z wyprzeda¿y. ... [Read more...]

razy.

A czego się spodziewałaś, dokuczał jej sfrustrowany umysł. Zdjęć? Nazwisk przybranych rodziców Elizabeth? Świadectw i raportów ze szkoły, do której chodziła? Jej pierwszych niezdarnych prób malowania paluszkiem? No, czego? ... [Read more...]

jący, i... czy to nie jest wyciąganie ...

pochopnych wniosków? - zapytała Shelby, ale dzwonek telefonu podziałał na nią jak zimny prysznic. Leżała w łóżku Nevady, prawie naga. W dodatku kochała się z nim, chociaż wcześniej obiecywała sobie, że tego nie zrobi. - Nie wiem. - Nevada sięgnął po dżinsy, włożył je i zapiął rozporek. - Ale ta sprawa musi być ważna dla Shepa, ... [Read more...]

Polecamy rowniez:


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 Następne »

Copyright © 2020 hotel.ketrzyn.pl

WordPress Theme by ThemeTaste